wtorek, 24 lipca 2012

5x10 ‘Walk with closed eyes’ [IS]

Wiem, wiem, "kilka dni" trwało bardzo długo, ale w końcu mi się udało. Nie łatwo jest wrócić do opowiadania po takiej przerwie, ale jak już zaczęłam, poczułam ten sam entuzjazm, takie same uczucia, jakie towarzyszyły mi przy pisaniu pierwszego rozdziału. Sentyment do tego opowiadania pozostanie mi chyba już na zawsze. Jak czytam pierwsze rozdziały i widzę jak banalnie się zaczęło i ile tam jest błędów, bawi mnie to.
Odcinek pisany przy nowszych piosenkach Alexz. Myślę, że pasują one do niego, więc zachęcam do puszczenia sobie w tle. http://www.youtube.com/user/ASJohnsonMusic/videos
A teraz dziękując za cierpliwość zapraszam na odcinek.

------------


            W wytwórni już od dłuższego czasu nikt, oprócz pracującego nad debiutancką płytą SME, nie tworzył muzyki. Studia świeciły pustką od wyjazdu Anny. Wytwórnia na tym traciła, nie tylko jeśli chodzi o pieniądze, ale również popularność i rozgłos. Ze skutków, jakie niesie ze sobą taka sytuacja, najbardziej zdawał sobie sprawę Darius, który postanowił w końcu działać. Stwierdził, że przeprowadzi przesłuchanie na nową gwiazdę. Bo jaki może być lepszy sposób na znalezienie młodych i utalentowanych ludzi, którzy mogą wnieść świeży powiew do świata muzyki?
            Wystarczył tydzień na znalezienie sponsorów, rozreklamowanie akcji i załatwienie formalności, a po tym tygodniu już całe Toronto mówiło o castingach. Z wielu garaży dobiegały przeróżne melodie i dźwięki rozmaitych instrumentów. Każdy, w kogo duszy chociaż trochę grała muzyka, chciał spróbować swoich sił.

***

            Anna Lusia wróciła do domu. Wciąż rozpieszczana przez troskliwych, przejętych jej stanem zdrowia rodziców. Czuła się bezpieczna, ale niczego nie pragnęła bardziej, niż powrotu do normalnego życia. Namiastkę tego, co czekało ją za murami mieszkania, dostawała niemal każdego dnia, podczas odwiedzin przyjaciół, którzy dbali o to, aby nadmiar nudy nie wkradł się do jej otoczenia.
- Macie pracę. Nie rozumiem, dlaczego rzucacie wszystko i tu przylatujecie. Ze mną jest całkiem dobrze, a wasze sprawy mogą się przez to posypać.- wypominała znajomym, za każdym razem, kiedy bez wiedzy szefa opuszczali wytwórnię.
Ale nie mogła nic na to poradzić, że ludzie, z którymi przyszło jej spędzać czas, wolą oglądanie filmów, rzucanie się popcornem i inne wygłupy, niż dziesięciogodzinną pracę nad jednym utworem na swoją płytę. Mogła jedynie być im wdzięczna, za poświęcony czas, bo dzięki takiemu towarzystwu odzyskiwała energię, entuzjazm i szybciej wracała do zdrowia.
Dziewczyna miała jednak swoje ambicje, które często kazały jej podążać tam, gdzie napotka na drodze przeciwności. Była typem wojowniczki i potrzebowała czegoś, z czym musiałaby walczyć. To właśnie nadawało tempo i właściwy sens jej życiu. Choroba, pomimo że była dla niej ogromnym ciosem, dawała jej możliwość sprawdzenia własnej wytrzymałości i siły oraz udowodnienia wszystkim, że nie łatwo ją złamać. To ten właśnie charakter skłonił ją, niecałe dwa tygodnie od powrotu do domu, do wykonania telefonu do szefa wytwórni G-major.
*Halo?
*Cześć Di, tu Anna -  przedstawiła się słysząc głos po drugiej stronie.
*Witaj. Jak się czujesz? Mam nadzieję, że domowa atmosfera ci służy. - odpowiedział radosnym tonem Darius, słysząc młodą piosenkarkę.
*Powiedziałabym, że dzięki twoim podopiecznym, zamiast domowego zacisza, mam tu prawie codziennie istny cyrk na kółkach, ale nie narzekam - zaśmiała się wesoło. - Dzięki temu mam więcej energii i mnóstwo nowych pomysłów. I właśnie w tej sprawie dzwonię.
*W sprawie tego cyrku? Już ja im powiem, co o tym myślę. Tobie odpoczywać nie dadzą, a w pracy się obijają - skomentował groźnie, co trochę przestraszyło Annę.
*Nie o to mi chodziło - zaczęła tłumaczyć. - Gdyby ich tu nie było, chyba do tej pory leżałabym w łóżku z nieciekawą miną. Bardzo mi pomogli. - Uśmiechnęła się na samo wspomnienie przyjaciół. - Miałam na myśli te pomysły - dodała, wracając do tematu, jaki chciała podjąć w tej rozmowie. - Bo napisałam kilka nowych piosenek i pomyślałam, że mogłabym wrócić do wytwórni i je nagrać. W końcu moja płyta nadal jest niedokończona, a to naprawdę dobre kawałki.
*Właściwie, potrzebujemy teraz w wytwórni artystów. - Po chwili zastanowienia dodał - Ale jesteś pewna, że to nie za wcześnie?
*Jestem pewna, że tego mi właśnie teraz potrzeba. Trochę pracy i towarzystwa, żeby nie czuć się bezużyteczną i nie myśleć za dużo o problemach - odpowiedziała pewnie, a w jej głosie słychać było nutkę nadziei.
*Dobrze, w takim razie możesz wrócić od następnego poniedziałku, ale jak zapewne wiesz, odbywają się castingi na nową gwiazdę, a w tym tygodniu poznamy zwycięzcę. W związku z tym mogę ci zaoferować Tommiego jedynie na pół etatu. On zawsze najlepiej dogaduje się z nowymi i wprowadza ich w tą branżę, więc sama rozumiesz. - Czuł się trochę niezręcznie, że nie może zaproponować jej lepszych warunków, zwłaszcza po tym, co przeszła, ale nie spodziewał się tak szybkiego jej powrotu. Myślał, że wróci, kiedy nowa gwiazda będzie już radziła sobie w miarę samodzielnie.
*Wiem, słyszałam o konkursie i gratuluję ci tak szybkiej i doskonałej jakościowo organizacji. Też jeszcze niedawno byłam w tym nowa, więc się nie dziwię, że dajesz im Tommieg. Oboje wiemy, że to dla nowych najlepsza opcja z możliwych. A ja jestem już w tym na tyle obeznana, że nawet z niewielką pomocą dam sobie radę. Nie martw się niczym. Mam tyle energii, że to nie może się nie udać. - Przekonywała szefa, pełna entuzjazmu i radości.
*Skoro tak stawiasz sprawę, to nie mogę się już doczekać poniedziałku.
*Dziękuję, Di. Jesteś najlepszym szefem na świecie. Do zobaczenia. - Rozłączyła się, po czym z radości zaczęła skakać po pokoju i krzyczeć. Czuła, że to już czas i wszystkiemu podoła.

***

Młoda piosenkarka weszła do G-Major, rozmawiając ze swoim mężem. Właściwie, toczyli zażarty spór, o to, co będą jeść na kolację. Wydawałoby się to głupie, ale dziewczyna cieszyła się, że w końcu nie musi się o nic martwić. Była szczęśliwa i pełna energii, którą dziś chciała wykorzystać.
Para otworzyła, bez pukania, drzwi biura Dariusa. Zdziwił ich widok czterech, dziwacznie ubranych, przekrzykujących się dziewczyn i Dariusa, który próbował im coś wytłumaczyć. Spojrzeli na siebie, potem znów na sytuację, jakiej byli świadkami.
– Di, przepraszam, że przeszkadzamy, ale mamy do ciebie sprawę – próbował przekrzyczeć ich Tommy. Niestety, nie przyniosło to żadnego skutku.
– Hej! – krzyknęła nagle Jude. Jej głos przedarł się przez hałas w pomieszczeniu, a cała piątka zwróciła spojrzenia w jej stronę. Efekt był jednak odwrotny do zamierzonego.  Zamiast uzyskać względną ciszę, która umożliwiłaby świeżo poślubionej parze zabranie głosu, usłyszeli przeraźliwy pisk czwórki nastolatek. Zaczęły przy tym podskakiwać, tupać, klaskać, a Jude na poważnie zaczęła się zastanawiać, czy są normalne.
– Dziewczyny, wystarczy! – krzyknął Darius. – Nie zachowujcie się jak rozwydrzone bachory! Chcecie funkcjonować w showbiznesie, to musicie przywyknąć do spotykania sławnych ludzi, a takie piski nie są zbyt rozsądne. Nikt z wami nie będzie chciał gadać.
– Przepraszamy – powiedziały chórkiem i w końcu spokojnie usiadły na kanapie.
            Nastąpiła chwila ciszy, podczas której wszyscy obecni w pomieszczeniu mierzyli się wzrokiem. Nastolatki nerwowo zaciskały dłonie w pięści, próbując w ten sposób ukryć swoją ekscytację. Nie codziennie przebywa się w jednym pokoju ze swoim idolem.
– Zrobiło się niezręcznie – zaczęła piosenkarka. – Chętnie dowiedziałabym się, o co tu chodzi, ale przyszliśmy w zupełnie innej sprawie. Napisałam z Tomem piosenkę i potrzebujemy studia na jakieś trzy godziny. Jest naprawdę dobra. Chciałam coś jeszcze zaprezentować przed tą przerwą i wydaje mi się, że to by było świetne podsumowanie pewnego rozdziału.
– Jude, studia od jakiegoś czasu świecą pustką. Wybierz którekolwiek. Rozumiem, że pod koniec dnia usłyszę rezultaty waszej pracy?
– Oczywiście ­­– odpowiedziała. Już miała wyjść, ale przypomniała sobie o czwórce obcych osób, które przywitały ją tu piskiem. – Nie przedstawisz nas sobie?
– No tak, przepraszam, ale ostatnio mam sporo na głowie i takie są tego skutki. To Burnin’ girls, zespół, który wstępuje właśnie w nasze szeregi. Dziewczyny wygrały casting i są naprawdę dobre, tylko brakuje im jeszcze obycia. To Jasmine, Maya, Carmen i Diana. Dziewczyny, Poznajcie: Jude i Tommy Quincy.
– Cześć. Mam nadzieję, że fajnie będzie się wam tu pracować. I nie bójcie się Dariusa. On udaje takiego groźnego, ale dba o swoje gwiazdy jak nikt inny.
– Tak, mów tak dalej, Jude, a w ogóle stracę jakikolwiek szacunek w tej wytwórni.
– Nie przesadzaj. Wszyscy cię tu kochamy. Dziewczyny, powodzenia. My musimy zająć się pracą – pożegnała się i opuściła pomieszczenie. Tommy uśmiechną się w ten swój specyficzny sposób, podniósł rękę w geście pożegnania i podążył za nią.

***
Wieczór, studio:

            Dariusz siedział skupiony w swoim fotelu i wsłuchiwał się w nowo nagrany utwór Jude. Jego twarz wyrażała obojętność, ale zarówno piosenkarka jak i jej producent doskonale wiedzieli, że pod tą maską kryje się profesjonalizm. Kiedy utwór dobiegł końca, Mężczyzna poruszył się, a jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.
– To naprawdę dobry kawałek, Jude. Wiem, że chcesz zrobić sobie dłuższą przerwę, ale to nie może się zmarnować. Co byś powiedziała na ostatni singiel?
– Mówisz poważnie? – zapytała z niedowierzaniem.
– Jak najbardziej. Skoro na jakiś czas odchodzisz, powinnaś należycie pożegnać się z fanami. Singiel i koncert w jakimś wyjątkowym miejscu to idealny sposób.
– Skoro tak mówisz, chyba wiem jakie to miejsce. Najlepiej skończyć tam, gdzie się zaczęło, prawda? Więc może Motion Club? Tam zagrałam pierwszy koncert po wygraniu konkursu – zaproponowała dziewczyna.
– Świetnie. W takim razie zacznę wszystko załatwiać jeszcze w tym tygodniu. W przyszłym oficjalnie wydamy tą piosenkę.

***
Poniedziałek, G-major

            Anna już od kilku godzin nagrywała w studiu. Była sama. Burnin’ girls pracowały z Tomem i Kwestem. Radziły sobie całkiem nieźle, a za dwa dni miały zagrać dwie piosenki na lokalnym festiwalu. Jednak oznaczało to pracę od rana do wieczora zarówno dla dziewczyn, jak i dla producentów.
            Do studia zajrzała Jude, która właściwie tylko ćwiczyła do swojego koncertu, więc miała dużo wolnego czasu.
– Cześć! Jak ci idzie? – zapytała, siadając na krześle obok koleżanki.
– Cześć! Całkiem nieźle. Gdyby nie ty, nie byłoby mnie tu dziś. Chyba nigdy nie przestanę ci dziękować.
– Daj już spokój. Lepiej pokaż, nad czym pracujesz. – Piosenkarka włączyła to, co do tej pory udało jej się nagrać.
– Napisałam to jeszcze w szpitalu. Tekst jest chyba w porządku, ale coś mi nie gra w muzyce – poskarżyła się, gdy piosenka zaczęła dobiegać do końca.
– Nie jesteś producentem, nie wszystko musi wyjść za pierwszym razem. Dodałabym tu szybszy bit, ale nie za głośny i spróbowała bardziej uwydatnić gitarę elektryczną.
– Wiesz, że chyba właśnie tego mi brakowało? Sama się nad tym zastanawiałam – stwierdziła i zaczęła pogłaśniać jedną z nagranych ścieżek.

***
Wtorek, studio

– Nie założę tego! Co niby jest nie tak z moimi ciuchami?! – Nawet na korytarzu słychać było krzyk dziewczyny.
            Młode, zbuntowane dziewczyny ciężko było do czegokolwiek przekonać. Na początku za atak na siebie uważały każdą zmianę w tekstach ich piosenek. Kiedy w końcu się z tym pogodziły i zrozumiały, że to dla dobra ich i wytwórni, że producenci wiedzą, co robią, pojawiały się kolejne problemy. Obecnie za nic nie dały się przekonać, żeby założyć na koncert ubrania przygotowane dla niech przez stylistkę. Krzyki usłyszała Jude, która w wytwórni przebywała teraz bardziej rekreacyjnie i przechadzając się po korytarzach pomagała każdej napotkanej osobie.
– Co się dzieje, dziewczyny? Czyżby jakieś modowe sprzeczki? – zapytała zaciekawiona, wchodząc do pomieszczenia.
– Wytłumacz im, proszę, że w tych sukienkach będą wyglądać dobrze – błagała stylistka, która już naprawdę miała dość kłótni, po całych dwóch godzinach sprzeczek.
– Myślę, że muszą też się w nich czuć dobrze – stwierdziła piosenkarka, przyglądając się dokładniej przygotowanym kreacjom, a następnie czterem nastolatkom i ich ubraniom. – To nie ich styl, ale myślę, że i na to coś zaradzimy. Możecie się w to ubrać? – poprosiła.
– Ale… - zaczęły wszystkie trzy na raz, ale widząc wzrok swojej idolki, posłusznie udały się do przebieralni.
            Wbijanie się w sukienki było dla nich koszmarem. Na co dzień ubierały się w podarte spodnie i czarne podkoszulki, łącząc to z jaskrawymi dodatkami. Sukienki miały barwy stonowanej czerwieni i granatu. Były dość eleganckie i nijak nie pasowały, przynajmniej według członkiń zespołu, do ich stylu. Wyszły z przebieralni ze spuszczonymi głowami. Czuły się, jakby ktoś je ubrał w strój galowy i wysłał na obiad do babci.
– Nie jest źle. Załóżcie do tego glany, ale dopasowane kolorem do sukienki. Te powinny się nadawać. – Podała im kolejno dwie pary czerwonych i dwie pary ciemnoniebieskich butów. Te uśmiechnęły się na ich widok. – Przydadzą się wam jeszcze czarne rękawiczki z siatki, czarne grube paski i jakieś naszyjniki. A we włosy wepniemy wam kolorowe jaskrawe pasemka. Chodźcie, pomożecie mi to wszystko znaleźć.
            Przymierzanie naszyjników i innych dodatków okazało się świetną zabawą. Dzięki gustowi Jude, eleganckie sukienki stały się częścią ciekawych, gotycko-rockowych kreacji. Dziewczyny były zachwycone efektem końcowym, a stylistka odetchnęła z ulgą, kiedy toczone od rana spory dobiegły końca i wszyscy byli w dobrym nastroju.
– Pamiętajcie, zanim zaczniecie się awanturować, szukajcie kompromisu – poradziła im piosenkarka, opuszczając pokój.
           
***
Motion Club

            Singiel wydany pod koniec tygodnia okazał się hitem. Szybko znalazł się na listach przebojów i przynosił spore zyski ze sprzedaży na iTunes. Nadeszła noc, podczas której Jude miała zaprezentować go na żywo, a jednocześnie pożegnać się z fanami na długi czas. Nie było to łatwe, ale wokalistka wiedziała, że potrzebuje oderwania od pracy. Mimo, że na scenie czuła się jak w domu, teraz, kiedy była w ciąży, musiała bardziej zadbać o siebie i swoją rodzinę.
– Dziękuję wszystkim za przybycie. Nie jestem w stanie wyrazić, jak wiele znaczy dla mnie wasza obecność tej nocy. To wyjątkowy koncert, wyjątkowe miejsce. Tutaj wszystko się dla mnie zaczęło. Teraz nasz wspólny wieczór dobiega końca. Byliście cudowną publicznością. Ale zamiast śpiewać, teraz trochę sobie pogadam. A to dlatego, że jest kilka rzeczy, o których powinniście wiedzieć. Pierwsza z nich to mój związek z Tommmy’m Q. Jakiś czas temu wzięliśmy ślub. Jesteśmy naprawdę szczęśliwi i, kolejna niespodzianka, spodziewamy się dziecka. – Po klubie rozległy się piski i oklaski. Jude uśmiechnęła się jeszcze bardziej, widząc jakie wsparcie otrzymuje od swoich fanów, jak cieszą się jej szczęściem. – To dla nas niesamowite szczęście, ale ma to swoje konsekwencje. Wkrótce wyruszamy w podróż poślubną dookoła świata. Poza tym muszę teraz bardziej o siebie dbać. Dlatego postanowiłam, że zrobię sobie dłuższą przerwę w karierze. – W tym momencie zapadła całkowita cisza. – Spokojnie, nie odchodzę na zawsze. Nigdy nie potrafiłabym żyć bez muzyki. Ale jak maluszek przyjdzie na świat, będę rodzinie poświęcać większość mojego czasu. Dlatego nie wiem kiedy wrócę do śpiewania. Tak więc jest to pożegnanie. Nie na zawsze, ale na długi czas. Teraz, specjalnie dla was, pierwszy raz na żywo, mój najnowszy singiel.
            Salę wypełniły po raz kolejny oklaski przeplatające się z pierwszymi taktami piosenki.

***
Przed G-major

Kilkanaście osób kręciło się nieustannie wokół autokaru i ciężarówki stojących przed wytwórnią. Sprzęt, instrumenty, ubrania i wszystko inne, co mogło przydać się podczas wyjazdu. Większość tych rzeczy już znajdowała się w pojazdach, w otoczeniu których panował istny chaos. Telefony, dokumenty, rezerwacje, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Darius wydawał obsłudze ostatnie instrukcje dotyczące kolejnych koncertów. SME kończyło znosić swoje bagaże i instrumenty. Wszyscy członkowie zespołu byli niesamowicie podekscytowani, ale też zestresowani. W końcu nie co dzień jedzie się w trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych.
Do wyjazdu została już niecała godzina. Godzina poprzedzona tygodniami prób, negocjacji, spotkań, telefonów i podpisywania umów. To duże przedsięwzięcie dla firmy i ogromna szansa dla SME na zdobycie światowej sławy. Plan był prosty – pojechać, zagrać dwadzieścia koncertów i podbić serca widzów. Zabierali ze sobą Karmę. Speed nie wyobrażał sobie wyjazdu bez żony i to było dla wszystkich oczywiste. Piosenkarka miała zaśpiewać po dwa utwory przed każdym koncertem i – jako jedyna kobieta w zespole – trzymać temperament chłopaków na wodzy.
Nie tylko zespół i pracownicy byli obecni na parkingu. Wszystkie gwiazdy wytwórni i znajomi przyszli życzyć powodzenia swoim przyjaciołom. Uściski, ostatnie rozmowy i żarty dobiegały końca. Nawet nowy zespół zdążył przywiązać się do chłopaków z SME, którzy wnosili wiele energii i dobrego humoru do wytwórni. W końcu wszystko zostało spakowane, wszyscy wsiedli do autobusu i odjeżdżając, machali pozostałym przez szybę. Ci nie pozostawali dłużni. W końcu dwa kolejne miesiące bez dusz towarzystwa w ekipie nie mogą być łatwe.

2 komentarze:

  1. Świetny odcinek. Warto było tyle na niego czekać. I jestem strasznie ciekawa co będzie dalej:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnes.

    Świetna część. Przeczytałam ją jakieś 2/3 dni po publikacji ale jakoś nie miałam głowy do pisania komentarza. Przepraszam. Ostatnio nie najlepiej się trzymam. Bardzo się cieszę, że Anna wraca do zdrowia i do pracy. Cieszę się też że Di robi następny konkurs. Bez muzyki nie da się żyć i bardzo dobrze, że coraz więcej artystów się rodzi. Kibicuję chłopakom z SME, wierzę w nich. Oczywiście nie mogłabym nie wypowiedzieć się o naszych skowroneczkach. Oby im się wiodło jak najlepiej. Co więcej mogę napisać, rozdział super i już czekam na kolejny. Serdecznie Cię pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń

SZEROKA LISTA